Archiwum październik 2003


paź 07 2003 W m...
Komentarze: 0

     W mojej sytuacji nic jeszcze nie ruszyło do przodu. Mam czas na drobną retrospekcję.
     Dokładnie rok temu rozpoczął się mój pierwszy rok studiów. Dziś wygląda na to, że był to rok ostatni.
     Popełniłam poważny błąd, wybierając kierunek. Turystyka na renomowanej uczelni. Fajnie się kojarzy, nie? Myślałam naiwnie, że wybrałam sobie zawód związany z moimi ukochanymi podróżami, ciekawy i inspirujący. Nie zawałam sobie sprawy, że pomiędzy turystyką a podróżnym szumem, wbrew pozorom, istnieje ogromna przepaść. Że w samym kierunku więcej jest hotelarstwa, ekonomii, statystyki i ogólnie biznesu, niż tego, z czym on się kojarzy. I że dużo łatwiej znaleźć pracę w tym zawodzie, mając w kieszeni kilka właściwych kursów i certyfikatów językowych, niż dyplom magistra.
     Efekt pomyłki - usypianie z nudów na zajęciach i wykładach, niechęć do nauki i zero zgrania z innymi studentami, pewnymi siebie, modnymi i wymuskanymi, materialistycznie nastawionymi do życia.
     Efekt efektu - olanie egzaminów.
     Skutki powyższego - mogę się pożegnać z renomowaną uczelnią.
     W czym problem? To jednak wstyd, zakończyć jedyną jak dotąd próbę studiowania ucieczką z podwiniętym ogonem. Przecież nikt nie wierzy, że te niedostateczne na liście moich wyników to wina mojego niedbalstwa i niechęci, a nie braku inteligencji. Po drugie, mimo wszystko czuję się głupia. Po trzecie - dobra, może i mam jeszcze inne, bardziej lub mniej realistyczne zainteresowania, ale nie mam pojęcia, jak mam dalej pokierować moim życiem, żeby znowu nie wpaść w ten sposób. Ja sobie wybiorę nową uczelnię, kolejny bardzo interesujący mnie kierunek, a potem nagle obudzę się i stwierdzę, że zmarnowałam tylko czas i pieniądze, bo zupełnie się do tego nie nadaję.
     A propos pieniędzy - uczelnia nie chce mi zwrócić czesnego za trzeci semestr, który mama zafundowała mi jeszcze przed wakacjami, nawet nie podejrzewając, jaki numer jej wykręcę.
     Teraz więc, paląc się ze wstydu, wykłócam się z rektorem o te kilkaset złotych, jednocześnie nie mając pojęcia, jaki cel wybrać sobie w życiu i co właściwie robić dalej.
     Tak, zdaję sobie sprawę, że marudzę jak ostatnia niemota. To chwilowe. Przecież kiedyś wreszcie przestanę się czuć jak skończona idiotka i gubić we własnych myślach i pragnieniach, mam nadzieję.    

evangelia666 : :
paź 05 2003 Jes...
Komentarze: 1

Jest ponury, ciemny i deszczowy poranek. Podoba mi się to. Zupełnie, jakby natura podzielała dziś mój nastrój.

W moim życiu nastąpiło ostatnio kilka drastycznych zmian. Zastanawiam się jeszcze, czy rozwodzić się tu nad nimi, czy zacząć od teraźniejszości, jakby przeszłość nie miała znaczenia. 

Od paru dni trwam w zawieszeniu i czekam, co ze mną będzie, jak dalej potoczy się mój los. Zwlekam z podjęciem decyzji, bo nie chcę po raz drugi popełnić błędu, a na dzień dzisiejszy nie umiem jeszcze ocenić swojej sytuacji. To kwestia paru dni. Kilku kawałeczków czasu. Ciekawe, jak poradzę sobie tym razem. 

evangelia666 : :
paź 04 2003 Zan...
Komentarze: 0

      Zanim zacznę nawijać o sobie (jutro...), trochę pomarudzę.

Nie rozumiem, czemu nie mogę oglądać efektu wizualnego wpisywania notek, dopóki się nie wyloguję. Ani czemu niektóre litery polskie działają, a inne nie. Ani czemu 'księga gości' nie raczy z łaski swojej pozwolić mi nazwać się inaczej. Powoli zaczynam się czuć jak html'owy analfabeta.

OK, lżej mi. Do jutra. 

evangelia666 : :